fbpx

Maria Pinińska-Bereś

Kochane Kobiety! Przed Wami pierwsza UADOteka. Przeczytacie w niej o rzeźbiarce, performerce i prekursorce feminizmu w sztuce: Marii Pinińskiej-Bereś. W marcu galeria ASP Kraków poświęciła jej wystawę Kobiecy Rezerwuar. To ostatnie miejsce, jakie odwiedziłam przed nastaniem pandemii.

Długowłosa kobieta w różowym fartuchu rozwiesza pranie: kawałki białego płótna, każdy z różową literą. Przytrzymane spinaczami tworzą napis FEMINIZM. Nagle ktoś dorzuca do bali brudną bieliznę. Ktoś wybuchnął śmiechem, ktoś pokręcił głową, ktoś machnął ręką. Kobieta nie zwraca uwagi i ze spokojem kontynuuje pranie. Głupi żart? Nie, to performens, a jego sens, środki wyrazu, a nawet reakcje obserwatorów są charakterystyczne dla twórczości autorki, Marii Pinińskiej-Bereś.

Rekonstrukcja performensu „Pranie” stała się centralną częścią wystawy Kobiecy Rezerwuar w galerii ASP Kraków / fot. UADO

Twórczość Marii to zjawisko artystyczne, ale też fenomen socjologiczny, bo zaprzęgła do sztuki feminizm, nie znając tego słowa. Wyłonił się samoczynnie z jej poszukiwań twórczych w połowie lat 60. XX wieku. Tworzyła kompletnie nieświadoma bycia pionierką kobiecego aktywizmu w sztuce. Artystka z bloku wschodniego sięgnęła po temat kilka lat przed artystkami zza żelaznej kurtyny.

Nie została walczącą aktywistką. Wolała opowiadać historie kobiet językiem sztuki: poetyckim i czułym, miękkim w dotyku i w kolorze pościelowego różu. Jej dzieła choć śmiałe, nigdy nie były wulgarne. Środki wyrazu wybrała kierowana pragmatyzmem: nie mogąc samodzielnie dźwigać betonowych konstrukcji, eksplorowała możliwości rzeźbiarskie tkaniny, która z czasem stała się znakiem szczególnym jej twórczości. Odrzuciła dłuta, ale pracując z tekstyliami świadomie myślała o formie. Tę samodzielność twórczą i rzeźbiarski talent dostrzegł już w Akademii jej promotor, Xawery Dunikowski.

Działania Marii, podobnie jak kobiety, cechowała cykliczność: w Gorsetach eksplorowała temat uprzedmiatawiania kobiet, a w Psychomebelkach ich intymny świat. Następnie nastąpił okres gąbkowo – kołdrowych form figuralnych, ale równolegle, osnute wokół macierzyństwa Egzystencjaria. Obiekty lubiła zamykać w intymne formy szufladek, szafek czy okiennic. Ale w połowie lat 70. wyszła w przestrzeń i rozpoczęła cykl performerski. Tworzyła zarówno rzeźby figuratywne, jak i abstrakcyjne asamblaże. Pozwoliła sobie nawet na dialog z historią sztuki, reinterpretując dzieła Dalego czy Velazqueza. Każdy temat pokazywała na swój osobisty, miękki, zmysłowy sposób.

Jej dorobek zadziwia w równym stopniu różnorodnością form, co wielością spojrzeń na świat kobiet. Innowacyjna artystka patrzyła oczyma dogłębnej obserwatorki. Feminizm, który wylał się z Marii był efektem rejestrowania zachowania krzywdzących kobiety, komentarzem do dyskryminującej rzeczywistości, w której żyła. Twierdziła, że: „odrzucając to, co konwencjonalne, musiałam sięgnąć do własnego 'ja’. A to 'ja’ było kobietą, z całym bagażem problemów płci.” Może dlatego jej sztuka nie zawsze spotykał się ze zrozumieniem. Zdarzało się, że rzeźby w trakcie ekspozycji były niszczone, a happeningi – jak wspomniane na początku „Pranie” – sabotowane. Amatorzy zarzucali jej działom prymitywność, a złośliwcy wytykali związek z cenionym rzeźbiarzem, Jerzym Beresiem. Pionierska Maria musiała poczekać, aż świat nadąży, zrozumie i doceni jej sztukę.

„Recenzja” dopisana w albumie dokumentującym prace artystki w trakcie wystawy w 1980 roku głosi: „wystawa prymitywna. Jeżeli każdy artysta jest tak prymitywny, to ja mogę nim zostać” / fot. UADO

 

Foto: UADO, okładka – pinterest.com / UADO

Dodaj do koszyka